Yo ^^
Jak popatrzyłam na egzamin gimnazjalistów z matematyki z tego roku to się modliłam, żeby za rok był łatwiejszy. Nie wiem, jak to przeżyję xD No, ale przejdźmy do recenzji.
O czym? : Rio Ozawa, mając 14 lat zostaje zgwałcona i zachodzi w ciążę. „Dla jej dobra”, rodzice rozkazują jej usunąć dziecko. Wtedy jej życie całkowicie się zmieniło. Zaczęła się prostytucja, znęcanie się. „Wolała krzywdzić niż być krzywdzona.” W tym samym szpitalu mężczyzna imieniem Kouki dowiaduje się, że ma w swoim ciele guza i zostały mu 3 lata życia. Po trzech latach Rio i Kouki spotykają się przypadkiem i zakochują się w sobie. Rio stara się naprawić swoje życie. Kouki natomiast liczy dni do swojej śmierci. Zaczynają się spotykać. Jest cudownie. Jednak Kouki nie mówi jej o swojej chorobie… Kiedy mężczyzna wyjeżdża, Rio jest załamana. Z pomocą kuzynki Kouki’ego odwiedza go. Rozmawiają, Rio zdradza mu wszystkie szczegóły z jej dawnego życia. Kiedy Kouki odprowadza Rio na stację, mdleje. Rio dzwoni po karetkę, zabierają mężczyznę do szpitala. Wreszcie Rio dowiaduje się wszystkiego. Prosi ukochanego, by poddał się niebezpiecznej operacji, po której być może nic nie będzie pamiętał. Kouki ulega. Za rok Rio spotyka Koukiego, lecz ten nie pamięta jak ma na imię jego ukochana dziewczyna. Rio z płaczem rzuca się w ramiona ukochanego…
Przemyślenia: Ogólnie film bardzo ciekawy, miły do oglądania i w ogóle. Natomiast na początku denerwowało mnie to znęcanie się Rio, a już szczególnie udawana przyjaźń z Tomoko, czy prostytucja. Za to Kouki’ego uwielbiam za wszystko, może i wydaje się dość ponury, ale według mnie ma doskonały powód. Jak to mówił na końcu, chciał umrzeć spokojnie, a zakochanie się z Rio jakby zmąciło ten spokój, tą monotonność. Oczywiście Kouki nie żałuje tej miłości, jednak uważa, że gdyby się nie zakochał, umarłby szczęśliwy, czy raczej obojętny na otaczający go świat. A tak, kiedy ukochana jest blisko, chce mu się żyć, ma się o kogo troszczyć, poprostu chce jak najdłużej z nią pozostać. A nasza kochana Rio dzięki niemu się zmienia. Zmienia całe swoje życie, zaczyna wszystko od początku. Rozbawiło mnie, gdy powiedziała Kouki’emu, że jeśli zda test na 100% to on ma zabrać ją na randkę. A gdy miała 99/100 Kouki wyszukał, niby „z naukowego punktu widzenia” błąd, tak naprawdę chcąc się z nią spotkać. Ogólnie Rio była taka pełna życia, często mnie rozbawiała. Natomiast Kouki był jej zupełnym przeciwieństwem, co potwierdza zdanie, że „przeciwieństwa się przyciągają”.
Szkoda, że od razu streściłaś całą historię. Na szczęście już widziałam ten film ;)
Tenshi no koi jest bardzo fajne, zarówno fabuła jak i gra aktorów. Co prawda dla mnie było tam zbyt wiele nieszczęść, ale w końcu życie takie jest.
Cieszy mnie również happy end. Ostatnio jakoś nie mam siły do smutnych zakończeń XD
Już od dłuższej chwili zabieram się za ten komentarz, bo chcę, żeby wyszło mi coś sensownego. Niestety, wydaje mi się, że to niemożliwe.. Więc wstawię tu zlepek bezsensownie napisanych opinii ;p
Ten film.. w tym filmie.. dzieją się takie rzeczy, że każdy chcąc nie chcąc, musi go skończyć, jeżeli już zacznie. Mamy tu taki natłok ciekawych wydarzeń, aż się proszących o kolejne interesujące akcje, iż każdego wciąga. Dowodem jest to, że obejrzałam ten film z bratem koleżanki.. Który o Azjatach mówi tyle, że ich rodzice trzymają całe życie w piwnicy i dlatego tak wyglądają.. No i tym podobne chamskie rzeczy xD
Przy okazji jest to taki milutki romans, że momentami oglądałam z wielkim bananem na twarzy xD W dodatku niektóre piosenki tak fajnie się zgrywały z filmem, iż do teraz je dokładnie pamiętam, jeśli wspominam jakieś scenki, a zwykle aż tak mi żaden kawałek w pamięć nie zapada ;p
Na szczęście skończyło się dobrze… Taak, dla mnie to nie był wcale dramat. Dramaty, nawet te z domieszką romansu, kończą się z reguły źle. To komedie romantyczne mają zwykle happy end, prawda? Śmiało mogę powiedzieć, że „Tenshi no Koi” jest komedią romantyczną. Zwłaszcza, że nieźle się przy niej popłakałam – ze śmiechu, a także ze wzruszenia, może i smutku?..
Pozdrawiam
Widzę, że masz typowo moją mentalność, czyli opowiadasz od razu całą fabułę:P Aczkolwiek ja bym ją ugryzła troszkę z drugiej strony. Nie bez powodu Rio opowiada o sobie pod koniec filmu:)
Co do filmu to oglądałam go jakiś czas temu, ale niektóre sceny pamiętam i chętnie do nich wracam:) Bo film jest naprawdę godny polecenia. Niby tak prosty a jednak ma to COŚ:)
„Śmiało mogę powiedzieć, że „Tenshi no Koi” jest komedią romantyczną.” -> Ja bym tego komedią nie nazwała… Momentami owszem, zwłaszcza podchody Rio, ale generalnie pozostałabym przy określeniu tego dramatem.